izabela rogowska -51

Zdjęcia: Izabela Rogowska

Zaczęło się jak zawsze niewinnie i dziwnie. Od dawna powtarzałem i powtarzam dalej, że z chęcią pomagam w sprawach dziwnych/trudnych wizualnie.Pewnego lipcowego dnia odebrałem telefon od Marcina Borchardta, który to taką dziwną sprawę właśnie miał. Padło zdanie: „Łukaszu, znajdź mi proszę, scenę z Borewicza, w której mowa o kokainie”. Po salwie śmiechu oczywiście się zgodziłem i po paru godzinach owa scena została namierzona. I w tym momencie musiało paść pytanie o potrzebę posiadania takiej, a nie innej sceny. Marcin pokrótce opowiedział mi o projekcie, który narodził się w stowarzyszeniu Aktorzy po godzinach. Sztuka okazała się spektaklem muzycznym z numerami punkowymi z lat 80 w aranżacjach Tymona Tymańskiego. Za reżyserię byli odpowiedzialni Żanetta Gruszczyńska-Ogonowska oraz Wojciech Rogowski a za tekst i dramaturgię Tomasz Ogonowski. Po usłyszeniu tego już wiedziałem, że wpasuję się w ten zespół. Tak też się stało. Tydzień później byłem już na spotkaniu organizacyjnym odnośnie wizualizacji z autorem sztuki Tomaszem Ogonowskim i moją panią profesor ze studiów Moniką Zawierowską, która podjęła się opracowania plakatu oraz innych materiałów drukowanych jak np. ziny ( jak nie znacie tego słowa, to polecam poczytać jak się kiedyś wydawało).

Tomasz miał już na ten moment opracowane wszystkie wizualizacje pod kątem ideowym, ale i również materiałów źródłowych. Chciał przykładowo, żeby na ekranie przewijały się nagłówki ze starych gazet, których zdjęcia miał już przygotowane. Po wprowadzeniu w temat wizualizacje podzieliłem na trzy grupy:

  • animowane nagłówki gazet,

  • animacje poklatkowe ze zdjęć,

  • filmy z epoki oddające klimat

Zaczęliśmy dyskusję na temat funkcji, którą każda z wizualizacji ma spełniać. W końcu jedne miały być ledwo widocznym tłem, inne sygnalizowały ważne zmiany lub podkreślały wybrany element scenariusza.

21586472_1593175694065996_8077743257148878839_o

Wiedziałem już jaką wizję ma Ogon (Tomasz sobie zażyczył, żeby tak się do niego zwracać). Miałem materiały źródłowe w postaci zdjęć… i wielką przygodę przed sobą.

Przygotowałem łącznie trzynaście klipów, z czego dwa to urywki filmowe a reszta jest pełnoprawnymi animacjami. Dla porządku wszystkie znajdują się w chmurze, tak żeby każdy z członków zespołu miał do nich łatwy dostęp. Po ideowej i technicznej akceptacji pierwsze wersje były gotowe. Przyszedł więc czas na próby. Przekonałem się wtedy jak cudownie żywym organizmem okazała się być ta sztuka. Na bieżąco dyskutowaliśmy o aspektach technicznych oraz emocjonalnym wydźwięku każdego utworu, sceny, zdania. Byłem przyzwyczajony do takich dyskusji, ale poziom świadomości emocjonalnej oraz umiejętności przekazu z którymi spotkałem się na próbach robi na mnie wrażenie do dziś.

Chciałbym, żeby każdy kto obejrzy tą sztukę zdawał sobie sprawę, że jeżeli coś poczuł lub pomyślał w danym momencie to tak właśnie zaplanował to Ogon. Próby przyniosły ze sobą zmiany, a tych było bez liku. Co chwilę coś poprawialiśmy, dodawaliśmy lub usuwaliśmy a wszystko to wynikało z wyżej wspomnianych dyskusji. Był to moment w którym pierwszy raz spotkałem się z pytaniami typu: aktor powinien dostosować się do wizualizacji z którą nawiązuje interakcję czy może odwrotnie? Czy to realizator powinien dostosować się do aktora? I co ważne: która z tych dróg będzie lepsza na wyjazdach? Przykładowo w jednej ze scen Wojciech Rogowski podczas wyświetlania się jednej z wizualizacji w odpowiednim momencie odwraca się przodem do ekranu na dwie sekundy po czym odwraca głowę. Przez te dwie sekundy na ekranie widzimy zupełnie co innego. Lepiej więc zrobić dwie animacje, które będą zmieniane pod aktora czy przygotować to na jednym ujęciu i zgranie czasowe zostawić po stronie Wojciecha?

Próby jednoznacznie pokazały, że kunszt aktorski, a co za tym idzie również powtarzalność tego oto spojrzenia za każdym razem wychodziły idealnie. Dalej jestem pod ogromnym wrażeniem synchronizacji aktorów. Kiedy widzimy na scenie różne układy choreograficzne przygotowane przez Arkadiusza Buszko nie zdajemy sobie sprawy z tego co w danym momencie widzi każdy z aktorów. Muszą oni wykonywać synchronicznie układy widząc tylko jedną osobą przed sobą, która tak samo widzi tylko jeden z elementów układu, który współtworzy. Jest to więc piekielnie trudne i czasochłonne, jednocześnie dzięki temu piękne w swojej jednolitej formie, która wymaga ogromnej koordynacji całego zespołu. Bardzo podobnie jest tutaj od strony realizatorskiej/oświetleniowej. Zapewne jest tak za każdym razem, ale pierwszy styk z teatrem od zaplecza pokazał mi profesjonalizm całej ekipy. Moje zmagania z obrazem i jego dopracowywanie trwały praktycznie do ostatniej próby generalnej.

izabela rogowska -31

Walczyliśmy więc wszyscy praktycznie do samego dnia prapremiery. 

9 września o godzinie 19:00 zaczęło się! Po ponad miesiącu pracy nad sztuką śpiewałem z aktorami wszystkie piosenki, obserwowałem kolejne układy z otwartymi ustami dalej nie mogąc wyjść z podziwu jak to wszystko co stworzyliśmy ze sobą współgra. Widownia podzielała moje emocje co utwierdziło mnie w przekonaniu, że dobrze wykonaliśmy swoją pracę. A potem już tylko bankiet i pustka jak po skończeniu najlepszej książki. Współpraca z ludźmi myślącymi słowem, dźwiękiem, ruchem i czasem z perspektywy osoby myślącej czysto wizualnie było zaiste moją przygodą roku 2017.


Comments are closed.